Kobiety – niczego nie musimy się wstydzić. Zwłaszcza ciekawości dotyczącej naszych ciał, emocji, odczuwania

Konieczny wstęp – mamy rok 2022

Dawno mnie tu nie było. Nawet nie wiem, czy zgadzam się z treściami, jakie zamieszczałam tu wcześniej. Nie będę ich usuwać, ani modyfikować. Przypuśćmy, że to taki pamiętnik mojej przemiany – a przecież mamy prawo dojrzewać, zmieniać się, stawać w opozycji do własnych poglądów z przeszłości, co nie?

Skoro jednak już tu jestem, tym razem jako 30-latka, oznacza to, że coś się wydarzyło. Coś mnie zdenerwowało, rozemocjonowało, wprowadziło w osłupienie albo stan głębszej refleksji, której ślad chcę zostawić w sieci.

Mam facebook’a – zacznę od tego. Jestem milenialsem z pokolenia „Y” – już się przyznałam do metryki i wiadomo, że idą za tym jakieś konsekwencje. Co prawda założyłam sobie profil na Tik Toku, ale tam niektórzy mają trudność z wysłuchaniem 3-minutowej treści, więc jeśli coś wymaga rozpisania się, zwyczajnie musiałam wrócić do tradycyjnej formy – bloga.

Zobaczyłam pewne komentarze smalców alfa, aż zabolały mnie oczy

Skoro już się przyznałam, że mam profil na FB, tam się coś wydarzyło. Pojawił się artykuł na łamach WO pt. „Skąd mam wiedzieć, że mój seks z mężem jest udany? Nigdy nie kochałam się z innym mężczyzną.

– I teraz żeby była jasność: seks z jednym partnerem/ partnerką jest OK. Tak samo, jak seks z wieloma partnerami/partnerkami i tak samo jak ŻADEN seks, jeśli kogoś ten temat nie interesuje. Seks, sam w sobie, nie jest NICZYM ZŁYM.

To my – ludzie, wykorzystujemy go jako narzędzie do:

  • uprzedmiotawiania ludzi,
  • klasyfikowania ludzi,
  • oceniania wartości ludzi,
  • oceniania atrakcyjności ludzi,
  • terroryzowania ludzi,
  • szantażowania ludzi,
  • sprawiania ludziom przykrości,
  • wykorzystywania ludzi,
  • podbijania swojego ego itp.

Na tym blogu nie spotkacie się z ujęciem seksu jako GRZECHU, ponieważ mnie ten konstrukt religijny w ogóle nie interesuje. Wiem skąd się wziął i czemu służy, jednak osobiście tego nie kupuję. Takie jest moje prawo, niezależnie od tego, co tam sobie kto myśli.

Pod postem z linkiem do wspomnianego artykułu, pojawiły się komentarze. Niektóre z nich sprawiły, że zabolały mnie oczy.

Zdziśki, Gienki, Bartki (nie istotne kto) zdefiniowały wspomniany problem jako FANABERIĘ. Zarzucili kobietom, które mają pewne wątpliwości (wynikające z braku doświadczenia w sferze seksualnej), że te są egoistkami i najpewniej nie potrafią kochać, tylko chcą się „puszczać”.

– Bo przecież nie ma niczego pomiędzy, prawda panowie?

Albo jest się czystą dziewicą, godną bycia małżonką, albo jest się ladacznicą. – Zużytą, zepsutą, rozciągniętą na dwie przecznice.

Ale wiecie co? – Szantaż, obrażanie i deprecjonowanie kobiet już nie działa. Musicie wymyślić coś innego, bo coraz większa grupa pań zdecydowanie wybiera życie bez Was, niż z Wami. I to zjawisko będzie się już tylko poszerzać.

Krótka historia manipulacji kobiet

Oczywiście musiały być ofiary. Kobiece ofiary. – Zaczynając od tych wychowanych na grzeczne i potulnie przytakujące, które mówiły „TAK”, chociaż od początku myślały „NIE”. Albo tych, co nawet nie były spytane o zdanie, tylko ich potencjalny małżonek zdążył się już dogadać z ich ojcem. A one rozkładały nogi, rodząc kolejne dzieci. W poczuciu krzywdy, smutku, przegranej.

Te kobiety wychowywały kolejne pokolenie kobiet. Tu już bywało różnie, bo jedne marzyły o białej sukni a inne widziały w tym ewidentny brak celu. „Księżniczki”, już ubrane w swoje suknie z kryształkami SWAROVSKI, pytały: „Ewa, to normalne, że mam wątpliwości, prawda?” – No i Ewa przytakiwała, że tak, nie mając, kurwa pojęcia albo mając pojęcie i nie chcą psuć tej ceremonii za miliony monet w debecie.

Te, którym udało się „wyłamać” ze schematu Marii dziewicy, musiały przełamać lody w brutalnie seksistowskim świecie. (Czasem dosłownie)

Myślały, że to w sumie fajnie, że mogą doświadczać różnych seksualnych przygód, na które obie strony się zgodziły. Czasem jednak zdarzyło się, że zbyt mocno zabiło im serce do niewłaściwej osoby albo kochanek okazał się pojebanym stalkerem lub innym smalcem, który postanowił zniszczyć im życie. Bo miały czelność iść dalej. Bo nie chciały zostać z kimś na dłużej, niż kilka głębszych oddechów podczas szczytowania.

Hej, pamiętasz te zdjęcia?

Pierwsze odważne dziewczyny, które postanowiły poznać świat seksualnych rozkoszy, oczywiście nie były chłopakami. Nie mogły zupełnie bez przypału pochwalić się znajomym, jak to zapewne robili ci, z którymi one przeżywały przecież … to samo?

Ale nie, to facet zdobywa, zalicza, bzyka. Kobieta zawsze musi być zdobyta, zaliczona i wybzykana, co oczywiście od razu ją NAZNACZA. Może sobie potem żyć normalnie, jak wszyscy inni. Do czasu, aż nie otrzyma wiadomości: „Hej, pamiętasz te zdjęcia? – Ciekawe czy Twój chłopak chciałby je zobaczyć. A może szef? A może rodzina?

– Załamanie nerwowe, recepta od psychiatry i ta złudna nadzieja, że zgłoszenie na policję coś da. Ale nie, panowie z komisariatu po prostu uśmiechnęli się po sobie i stwierdzili, że z tym niewiele da się zrobić. Ale można czekać – z nadzieją, że nic się nie wydarzy.

Bo jeśli się wydarzy, to wiadomo. Ona nie będzie już tylko doktorantką, biochemiczką, recepcjonistką w ekskluzywnym hotelu, piosenkarką, ukochaną wnusią babci Krysi. Ona będzie ladacznicą, suką, zdzirowatą i zużytą dupą.

Ale spokojnie. Bo wcale tak nie musi być.

Broń, której można odebrać moc

Można odebrać moc temu narzędziu. Wiedzieliście, że w pewnych kulturach kobiety zgwałcone są stygmatyzowane? Czyli te, które nawet nie podjęły świadomie żadnej czynności, mającej na celu jakąkolwiek inicjację seksualną. Kobiety, które czasem ledwo ujdą z życiem, innym razem dadzą nowe życie – takie, którego nie są w stanie pokochać, bo w połowie to geny kogoś, kto je skrzywdził. – One również przez niektóre osoby są oceniane jako zepsute, naznaczone i przeklęte.

To tylko daje nam do zrozumienia, jak spierdolone poglądy potrafią mieć niektórzy ludzie. To tylko utwierdza w przekonaniu, że tymi poglądami nie należy się przejmować. I chociaż jest to trudne, warto spróbować.

Zamiast: „o nie, co ja teraz zrobię?”, wysłać pismo do prokuratury a światu przesłać informację: „to nie jest wstyd, wysłać nudes’a, uprawiać cyberseks. Wstydem jest wykorzystanie czyjegoś zaufania i podtarcie sobie dupy intymnymi chwilami z własnego życia.”

Pomyślcie, gdyby nie fakt, że ludzie bywają takimi szujami, że szantażują osoby, którym wcześniej szeptali czułe: „uwielbiam Cię”, cyberseks byłby najbezpieczniejszym z możliwych. Bez opcji na niechcianą ciążę czy chorobę.

Ale nie, bo przecież seks dla przyjemności to … – wiadomo.

Bo niektórzy wolą uznać, że problemu nie ma. Wystarczy wziąć gumkę i go wymazać

Wiecie, kto w istocie najwięcej o seksie myśli i najczęściej o nim gada? Ci, którzy niewiele mają z nim do czynienia. To ich fantazje, nieustannie wypierane w pościel, nakazują im oceniać tych, co postanowili trochę sobie w życiu podoświadczać. Ale jak wcześniej wspomniałam, uprawianie seksu to żadne wyróżnienie. Tak samo jak nie jest to powód do wstydu. Seks to ludzka preferencja. Jest zainteresowanie albo go nie ma.

(Nie, nie mówię o dewiacjach i zaburzeniach. Nie każde zainteresowanie seksem jest zdrowe i nie każde nie jest, OK?)

I niech sobie każdy żyje jak chce. Póki nie rani innych, nie ma w tym niczego złego. To kompletnie neutralna informacja w kontekście oceny wartości człowieka. Z drugiej strony, jest to ważna sprawa w kontekście osobniczych preferencji i potencjalnego dopasowania w związku.

Więc jeśli kobieta, będąca w związku, zastanawia się, jak to by było, gdyby doświadczyła w życiu czegoś więcej, oznacza to, że sfera jej seksualności stała się dla niej istotna. Wcześniej mogła nie być tego świadoma, jak bardzo. I jest to OK.

Tak samo można snuć wizje o tym, jak by to było, gdybyśmy wybrali inny kierunek studiów albo przeprowadzili się do innej miejscowości. Zamiast mieszkania w centrum miasta, wybrali domek w lesie. – Pytania świadczą o tym, że myślimy, analizujemy. A to jest OK.

Dlatego, zamiast nazywać tego typu przemyślenia „fanaberią”, lepiej jest porozmawiać z partnerką/ partnerem o potrzebach. Zapytać, zaryzykować, pobawić się razem albo pójść na terapię, rozstać się lub podjąć wspólnie pewną przygodę. – Nie żyjemy po to, żeby zniewalać naszych partnerów i partnerki lub dać się im zniewolić.

Życie jest zbyt piękne żeby robić sobie takie świństwa. Jesteśmy ofiarami systemu, religii, konwenansów itd. W drugą stronę to też nie może iść zbyt daleko, bo się pogubimy. Lubimy zasady, ponieważ one zwalniają nas z obowiązku ciągłego myślenia na zasadzie rozbijania jednego wątku na tysiąc innych. – Bo czasem na jedno pytanie jest wiele odpowiedzi. – To trudne.

Ale kto powiedział, że życie jest łatwe?

Zakała

Dodaj komentarz